-

mc

Czar uczelni Al-Azhar

Dzisiaj wrzucam trochę gęstszy tekst będący komentarzem do fragmentu „Imamów…” poświęconemu Bractwu Muzułmańskiemu. W mojej książce piszę o Egipcie właśnie kontekście powstania oraz rozwoju tej organizacji. Wspominam tam również o pewnym bardzo szacownym miejscu - kairskim uniwersytecie Al-Azhar - będącym jedną z najważniejszych, jeżeli nie najważniejszą, placówką islamskiej oświaty w świecie muzułmańskim. Wielu bohaterów mojej książki studiowało, bądź otarło się o Al-Azhar. Nauki pobierał tam Amin Al-Husajni, Abdullah Azzam, Izz ad-Din al-Khassam, a przez chwilę nawet Ahmad Jasin, który potem musiał z nich zrezygnować ze względu na swoją marną kondycję fizyczną oraz materialną. Uczelnia ta, wyrastając wprost z meczetu, została założona koło 970 roku i mimo, że dzisiaj jest chyba najbardziej opiniotwórczym ośrodkiem sunnickiej myśli, powstała pod rządami szyickiej dynastii Fatymidów i taki profil konfesyjny miała na początku. Na sunnickie tory przywrócił ją w XII w. Saladyn i przez wieki stanowiła ona intelektualny odnośnik dla muzułmanów. Wraz z końcówką XIX i pierwszą połową XX wieku Al-Azhar przeszło reformy podjęte pod wpływem modernistycznego reformatora islamskiego - Muhammada Abduha - zainspirowanego myślą Gamala ad-Din al-Afghaniego. Dalsza laicyzacja placówki za czasów Nasera nie tylko poszerzyła zakres wykładanych na niej przedmiotów świeckich, ale też pogłębiła w niej rozłam na frakcje konserwatywną i progresywną.

 

Obecnie wielkim imamem meczetu Al-Azhar i de facto duchowym przywódcą uniwersytetu jest Ahmed al-Tajeb, osoba z którą zaznajomił tutejszych czytelników Pan smieciu. Al-Tajeb ostatnimi czasy rzucił się mocno w oczy zachodniej opinii publicznej ze względu na swoje niedawne „braterskie” spotkanie z papieżem Franciszkiem oraz jeszcze „niedawniejszą” krytyką wobec nadużyć jakie niesie wobec kobiety islamska poligamia. Czy można w takim razie przyjąć, że mamy tutaj do czynienia z imamem reprezentującym uniwersytet promujący poglądy umiarkowane? W końcu linia Al-Azharu już od XIX wieku głęboko sprzeciwia się wahhabizmowi, odrzucając go jako skrajną, antyrozumową oraz nieprawowierną sektę. W przeciwieństwie do niego egipska uczelnia za cel statutowy stawia sobie reprezentację wszystkich czterech szkół muzułmańskiego prawa oraz głównych nurtów islamskiego mistycyzmu - sufizmu. W dodatku ze względu na swoje dziedzictwo nie odrzuca ona szyizmu. Sam al-Tajeb podkreśla, że szyicka szkoła prawa, tzw. dżafarycka, jest absolutnie integralną częścią islamskiego dorobku. Dlatego też Al-Azhar ma mocno oziębły stosunek do dynastii Saudów oraz wahhabickich państewek nad Zatoką Perską, które znane są ze swojego usztywnionego podejścia do otaczającego je świata i jego problemów. 

 

Trudne relacje mają również władze Al-Azharu z Bractwem Muzułmańskim, jednak tutaj trzeba pamiętać o kontekście wewnętrznych spraw Egiptu. Tak Al-Tajeb, jak jego poprzednicy byli nominowani na stanowiska wielkiego imama czy mielkiego muftiego z nadania dyktatorskich reżimów Nasera, Sadata oraz Mubaraka, dla których Bractwo było po prostu solą w oku. Hassan al-Banna oraz Sajjid Kutb byli wychowankami konkurencyjnego Dar al-Ulum, odrzucali proreżimowe nastawienie duchowych elit, a myśl tego drugiego została po jego śmierci wciągnięta przez najwyższych ulemów Al-Azharu na swoisty heretycki indeks ksiąg zakazanych. Uniwersytet, w pewnym stopniu zlaicyzowany, musiał godzić różne, nieraz sprzeczne prądy, a w dodatku był poddawany od dołu stałej penetracji Braci Muzułmanów realizujących, sformułowany przez al-Bannę, postulat marszu przez instytucje. Dlatego też władze uczelni zawsze musiały postępować z tą organizacją ostrożnie. 

 

Dużym znakiem zapytania dla uniwersytetu był okres Arabskiej Wiosny i obalenia prezydentury Mubaraka. Pamiętać bowiem trzeba, że wielki imam Al-Tajeb był nie tylko protegowanym dyktatora, ale również należał do jego Partii Narodowo-Demokratycznej i wprost wyraził kiedyś stanowisko, że Al-Azhar nigdy nie będzie otwartym polem do działania dla Braci Muzułmanów. Jednak rządy prezydenta Muhammada Morsiego w latach 2012-2013, zmieniły ten układ. Morsi, członek Bractwa Muzułmańskiego, został po raz pierwszy w historii Egiptu wybrany na prezydenta w demokratycznych wyborach. Pokazało to tym samym, jak dużym poparciem społecznym cieszyli się Bracia Muzułmanie. Dzięki osiągniętej przez nich przewadze instytucjonalnej, do Rady Zarządzającej Al-Azharu wszedł między innymi powracający wówczas z wieloletniego wygnania, kolejny absolwent uczelni i główny imam Bractwa, Jusuf al-Kardawi, o którym pisałem tak w książce, jak również tutaj na blogu. Al-Kardawi, cieszący się dzięki Al-Jazeerze olbrzymią popularnością w mediach arabskich, stanowił prawdziwe wyzwanie dla autorytetu al-Tajeba. Jednak wraz z obaleniem Morsiego przez armię, na której czele stanął ówczesny minister obrony gen. Abd al-Fattah al-Sisi, al-Kardawi ponownie został zmarginalizowany. Wyszedł z Rady zarzucając przy tym al-Tajebowi, że nadużył on swojego urzędu i otwarcie wsparł zamach stanu al-Sisiego. Generał nie darował mu tego. Imam został zmuszony do ponownego zamieszkania w Doha w Katarze. 

 

W 2015 roku egipski sąd wojskowy skazał zaocznie Jusufa al-Kardawiego na karę śmierci, zamienioną trzy lata później na dożywocie z powodu nawoływania do krwawego tumultu jaki zwolennicy Bractwa Muzułmańskiego urządzili stronie rządzącej. Katar nie ma jednak zamiaru wydawać uczonego. Państewko to stało się na dobre siedzibą Braci. Kardawi już od 2010 roku jest odpowiedzialny za pilnowanie czy Qatar Islamic Bank, a więc instytucja znana z operacji wspierających islamistyczne ugrupowania, działa zgodnie z prawem szariatu. Egipt, podobnie jak Arabia Saudyjska, Bahrain, UAE i Kuwejt zerwał stosunki dyplomatyczne z Katarczykami, a Saudowie poważnie rozważają odgrodzenie się od kłopotliwych sąsiadów, przekopanie kanału w poprzek cieśniny łączącej ich królestwo z państwem dynastii bin Thani i uczynienie z jej dominium odizolowanej wyspy. 

 

Katar trzyma się jednak dzielnie, gdyż może liczyć na wsparcie mocnego Iranu, z którym łączą go sztywne interesy, oparte przede wszystkim na wspólnym wydobywaniu gazu. Oczywiście nie podoba się to al-Kardawiemu, otwarcie niechętnemu wobec szyitów, Persów oraz Hezbollahu. Imam nie ma jednak w tej sprawie nic do gadania. W ogóle sprawa szyizmu pokazuje płynność ideologiczną jaka panuje w świecie islamskim. Al-Kardawi jest przeciwnikiem Iranu, ale korzysta z dobrodziejstwa sunnickiego (ba deklaratywnie wahhabickiego) państwa, które robi interesy z szyitami. Bractwo Muzułmańskie jest przeciwne szyizmowi, ale jego liderzy byli pełni podziwu wobec rewolucji Chomeiniego gdyż nawiązywała ona do ideologii islamskiej demokracji wynalezionej przez XX wiecznych reformatorów. Sunnicki Wielki Imam Al-Tajeb wyraził osobisty szacunek dla szyitów, ale musiał się tłumaczyć kilka lat temu Ahmadinedżadowi i ajatollahom z antyszyickich rozruchów na Al-Azahrze. W tym całym zamieszaniu tylko trzy rzeczy, które łączą islamistów, sunnitów i szyitów, wydają się być pewne:

 

  1. Że najważniejsi są Allah i Mahomet.
  2. Że Żydzi z Izraela muszą odejść.
  3. Że apostazja w islamie oznacza śmierć apostaty.

 

 

P.S. W linku poniżej zamieszczam link w którym al-Kardawi biada nad nieróbstwem i indolencją gospodarczą Arabów. Film ma polskie napisy i został opublikowany przez portal euroislam. Polecam ku rozwadze.

https://www.youtube.com/watch?v=Z5DeYqCY9Lc

 

Zachęcam również do kupienia mojej książki, do której link znajduje się pod spodem

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/imamowie-medrcy-polksiezyca/



tagi: islam  katar  iran  egipt  imamowie  al-azhar  sunnizm  szyizm  al-tayeb  kardawi  islamizm  mędrcy  półksiężyca 

mc
10 marca 2019 16:15
12     2191    7 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

mniszysko @maciej-cielecki
10 marca 2019 18:07

Ja cały czas mam problem z rozwikłaniem relacji władzy świeckiej do władzy duchownej w Islamie (poza szyitami - tam sprawa jest bardziej klarowna).

Z tego co wiem (mam nadzieję, że nie robię tutaj błędu), to kalif czy sułtan to coś więcej niż islamski monarcha. Oni są przywódcami religijnymi. W historii imamowie byli po prostu kaznodziejami kalifa czy sułtana. Mogli się buntować ale to chyba było odbierane, jakby bunt księży przeciw biskupowi (sic!).

Ciągle próbuję znaleźć jakieś figury z naszego świata, które by oddawały te relacje wewnątrz islamu. 

Mam też wrażenie, że ostatnio następuje ostra polaryzacja między tymi dwiema władzami i że coraz większy autorytet i wpływ mają właśnie imamowie, którzy stają się de facto przywódcami politycznymi. Może wynika to z faktu, że każda władza musi układać się z siłami globalnymi, podczas gdy imamowie przynajmniej nie w sposób publiczny i nie w świetle jupiterów od tego się odżegnują? 

Jeśli to możliwe proszę autora tekstu o sprostowanie i wyjaśnienie tej relacji, dla łacinnika dosyć skomplikowanej, eh!

zaloguj się by móc komentować

mc @mniszysko 10 marca 2019 18:07
10 marca 2019 18:35

W historii kalif był określany jako następca Mahometa, a więc przywódca muzułmańskiej społeczności i to się łączyło z władzą polityczną. Sułtan osmański był kalifem, kalifat posiadały konkretne dynastie (Ummajadzi, Abbasydzi). Ummajadzi byli na początku kalifami w całym państwie, jednak potem już tylko w Hiszpanii (kalifat Kordoby). Abbasydzi, którzy zdetronizowali Ummajadów na obszarze Bliskiego Wschodu mieli zwierzchność nad tzw. kalifatem bagdzadzkim. W komentarzu pod tekstem pana. Budzisza napisałem, że Putin powiedział, że prawosławie jest bardziej podobne do islamu niż katolicyzm. I miał w dużej mierze racje. Kalif był czymś na wzór cesarza bizantyńskiego, czy cara Moskwy - autokratą i jednoczesną głową muzułmańskiej wspólnoty. 

W islamie za kwestie wydawania opinii politycznych i społecznych odpowiedzialni są mufti z wielkimi mufti danych ośrodków (m.in. Egipt, Jerozolima, Arabia Saudyjska. To oni wydają fatwy. Imam z kolei w teorii przewodzi modłom piątkowym, ale imamowie skupiają coraz większą siłę polityczną, szczególnie kiedy łączą w sobie charyzmat z wykształceniem w prawie islamskim. Pamiętać musimy, że w świecie islamskim obecnie nie ma żadnego kalifatu. Kalifat ISIS był organizacją militarną i łupieską i tylko rościł sobie pretensje do tego, ale nie zdołał przekuć w trwałą strukturę państwową. Nie ma kalifatu w rozumieniu feudalnym, nie ma też w rozumieniu islamistycznej demokracji z jakąś figurą na czele. Ja bym spojrzał na to tak, że tu jest pewna, choć niepełna korelacja z Żydami. Żydzi mieli kiedyś monarchię, nawet tą zależną od obcych państw i mieli Świątynię. Później jednak to stracili i powstały wspólnoty judaistyczne, którymi rządzili rabini - znawcy prawa. W islamie nie ma już żadnej monarchii islamskiej w rozumieniu religijnego przewodnictwa, nigdy nie było świątynii, więc i tutaj zarysowuje się, tak jak w judaiźmie, dyktatura imamów - dyktatura znawców prawa, gdyż obecne państwa arabskie są wątłej jakości doktrynalnej lub politycznej. Analogia między imamami, a rabinami jest trochę uproszczona, ale moim zdaniem nie na tyle, żeby nie zachowywała swojego podstawowego sensu.

zaloguj się by móc komentować

mniszysko @maciej-cielecki
10 marca 2019 18:49

Jeśli dobrze kojarzę to na urząd muftiego jest się mianowanym przez tego, który w danym kraju ma władzę czyli z klucza politycznego. Czy tak?

zaloguj się by móc komentować

mc @mniszysko 10 marca 2019 18:49
10 marca 2019 18:53

Tak jest. Jak Herbert Samuel był wysokim komisarzem Palestyny to mianował Al-Husajniego na wlk. muftiego Jerozolimy, dyktatorzy mianują wielkich muftich Egiptu, Saudowie wielkich muftich Arabii Saudyjskiej. I tak dalej.

zaloguj się by móc komentować

mc @maciej-cielecki
10 marca 2019 19:09

Ale to jest w kwestii tzw. wielkich muftich. Na przykład w Rosji tzw. głównego muftiego wybiera kolegialne ciało Rada Muftich Rosji. W Polsce jest to Muzułmański Związek Religijny.

zaloguj się by móc komentować

smieciu @maciej-cielecki
10 marca 2019 22:32

A ja się zastanawiam czy warto zgłębiać tych imamów :)

Czy nie lepiej po prostu iść tropem pieniądza? W naszej kulturze państwo, religia czy nauka są przynajmniej w teorii odseparowane. Możemy sobie pozwolić na pewne filozofowanie, szukać jakichś sporów doktrynalnych. Jednak w świecie Islamu nie można chyba tak łatwo odeparować tych rzeczy. Przykład Kataru jest zresztą znamienny. To ziemski interes narzuca ostatecznie religijną wykładnię. Religia właściwie z definicji służy jedynie manipulacji czy też kontroli tłumu. Władza wyznacza muftiego czy też wspiera bratnich imamów. Działa to też w drugą stronę oczywiście: opozycja musi posługiwać się analogicznymi metodami. Tylko czy ktokolwiek tam z ludzi władzy bierze na serio, choćby na ćwierserio doktrynę religijną, zastanawia się nad problemami podnoszonymi przez imamów? Czy też w istocie sprawa jest prosta: Chodzi jedynie o jakiś pretekst, jakąś różnicę, dzięki której można szukać poparcia tłumu? Przy czym być może nawet ta idea, religijna wykładnia nie ma większego znaczenia a po prostu charyzma liderów, imamów, ich kontakty z wpływowymi klanami umożliwiającymi werbunek zwolenników, obecność w mediach czyli właśnie znajdujący się na końcu pieniądz a reszta jest takim rytuałem, który tam ma miejsce w meczetach a u nas w TV szołach?

Ten centralnie sterowany świat Islamu zwłaszcza wydaje się być podatny na blask złota. Przecież Bliski Wschód to jeszcze niedawano była bida z nędzą. Wszystko zmieniła ropa. Przewaga tych, którzy dorwali się do strumienia pieniędzy na resztą była ogromna! Kto im się mógł oprzeć? Jakie zmiany w mentalności miały miejsce?

No i właśnie. Może autor się wypowie. Czy w Islamie można się oprzeć pieniądzowi? Czy bogactwo może być piętnowane? Czy jakiś imam powinien mieć opory przed przyjmowaniem kasy? Przed uprawianiem propagandy za kasę? Podczas gdy sponsorzy są przecież wszyscy tacy religijni i np. piją alkohol dopiero gdy Allah nie widzi, zasunąwszy zasłony w oknach?  (nie wiem na ile to jest prawda ale byłem ostatnio na mieszanym Turecko-Polskim weselu i ci Turcy byli baaaardzo elastyczni w tej kwestii :) ) Jak się wydaje w Islamie łatwo o pozory a to oznaczałoby  że każdy sponsor jest zasadniczo ok, że kasa jest głównym inspiratorem wszelkiej islamskiej myśli... Kasa i Interes.

A takie instytucje jak Katar z jej Al-Jazeera TV byłyby jedynie centralnym ośrodkiem kontroli. Ha! Czyż nie czymś w rodzaju Kalifatu właśnie? Który kiedy trzeba powołuje do życia Bractwo Muzułmańskie mające przywracać do porządku „nieprawowiernych”? Czyli tych, którym się zwidziało że są ponad Kalifat? Podczas kiedy to Kalifat zarządza strumieniam kasy powstającej z ropy i gazu. A którym to kalifatem zarządzają z kolei ci którzy mają tam ogromną bazę wojskową... I którzy ostatnio doszli do wniosku że Kalifat i jego wpływy za bardzo kłuły po oczach i by Arabom nie zaczęły się lęgnąć niepotrzebne myśli to postanowili go troszkę usunąć w cień.

A imamowie jak zawsze jedynie realizują wyznaczone zadania z zaangażowaniem proporcjonalnym do dopływu pieniądza :)

 

zaloguj się by móc komentować

mc @Stalagmit 10 marca 2019 21:46
10 marca 2019 22:47

Podobno 7 głównych szkół sufickich jest reprezentowanych na Al-Azhar. Sam Al-Tajeb pochodzi z sufickiej rodziny. Trochę wisi na mnie ten sufizm, w sensie, że coś niecoś muszę o nim poczytać.

W ogóle nie jestem zdziwiony, że takie rozmowy były prowadzone. Tacy mutazylici działali od samego początku i po zapoznaniu się z grecką filozofią odrzucili Koran i nadali mu znaczenie jedynie alegoryczne i określili jako historyczny produkt epoki, a nie księgę objawioną. Mieli na pieńku z ortodoksją, ale od razu zmusili muzułmanów do zagłębiania się w meandry filozofii celem obrony doktryny.

zaloguj się by móc komentować

mc @smieciu 10 marca 2019 22:32
10 marca 2019 23:01

Żaden imam nie ma oporów przy przyjmowaniu kasy, przecież nawet w tym tekście o tym piszę. Kardawi siedzi w banku katarskim. W ogóle o bankowości islamskiej i podejściu do pieniądza jest świetna notka na angielskiej wiki.

https://en.wikipedia.org/wiki/Islamic_banking_and_finance

Bractwo Muzułmańskie powstało w brytyjskich koszarach. Katar korzysta teraz z globalnych kontaktów Braci.

Kalifat musi mieć przede wszystkim uznanie wśród wiernych muzułmanów, wysokich ulemów i mniejszych ośrodków. Kiedy upadł kalifat Turecki, brytyjczycy próbowali powołać sterowany przez siebie kalifat szarifa Mekki, ale to się nie udało, bo mekkańskich Haszymitów pogonili w latach 20stych Saudowie. 

zaloguj się by móc komentować

smieciu @maciej-cielecki 10 marca 2019 23:01
11 marca 2019 11:33

Tak, tak rozumiem ale zgaduje pan do czego zmierzam. Że jest tam w sumie podobnie jak u nas. Pieniądz jest zasadniczo jedyną siłą zdolną do kreacji politycznej. Z tym że tam odbywa się to za pomocą autorytetu religijnego. Taka lokalna specyfika.

Natomiast odnośnie Kalifatu to Katar takie niby małe państewko zdawało się ogrywać niewspółmiernie dużą rolę na Bliskim Wschodzie. Taką rolę jakby Kalifatu. Dzięki telewizji Al-Jazeera. Ok, nie znam medialnych realiów tamtego regionu ale o tej TV słyszał każdy. Wydaje się że naprawdę zobudowali tam potężny ośrodek propagandowy zdolny w jakiś sposób wytyczać nowe trendy czy nawet jak sam pan wspomina promować ludzi związanych z Bractwem, które z kolei dzięki temu zyskało polityczną siłę.

Jakby więc nie patrzyć Katar w jakiś sposób nieformalnie stał się tami kalifackim centrum.

Chodzi o to że kraje tego regionu jeszcze całkiem niedawno były jak pustynia ;) Jak czysta kartka na której dzięki pieniądzowi można naszkicować co się zechce. Ten pieniądz się pojawił. Ale jest on pod ścisłą kontrolą ludzi od ropy naftowej. Chyba nikt tu nie sądzi że CIA/USA nie kontroluje tego kluczowego surowca na świecie, który na wiele lat stał się fundamentem zachodniego systemu piniężnego. Dolara. Do tego systemu Arabowie dostali wstęp. Tylko trzeba pamiętać o realiach. Jaką siłą dysponowali sto lat temu ci koczownicy na wielbłądach? Za parę groszy ludzie od ropy mogli wtedy kupić wszystko. Od A-Z od polityki po religię właśnię. Mogli zorganizować Bliski Wschód według swojego widzimisie. I oczywiście mogli pomyśleć że przydałby się taki wydzielony kawałek terenu na którym można by zbudować główne centrum operacyjne. Tym kawałkiem stał się izolowany półwysep. Katar.

Zbudowano wielką bazę wojskową, powstała mająca wielkie znaczenie telwizja. Powstała też enklawa, azyl gdzie można kreować i szkolić ludzi którzy mają pilnować porządku. Pilnować tych, którzy zapomnieli skąd wszystko się wzięło i czemu ma służyć.

Tak to po prostu widzę. Katar stał się z tego powodu zbyt eksponowany. Zbyt wielu Arabów, być może zaczęło się zastanawiać jaką w rolę w istocie pełni to państwo. I stąd ostatnie działania Trumpa. Blokada Kataru. Zapobiegawcze środki mające zdegradować formalnie to państwo, tak by nie rzucało się za bardzo w oczy. Żeby ludziom się wydawało że nie ma Kalfiatu ani centralnego ośrodka decyzyjnego ;)

zaloguj się by móc komentować

mc @smieciu 11 marca 2019 11:33
11 marca 2019 17:36

To jest troszkę bardziej złożone. Tutaj przypominam swój starszy tekst

http://maciej-cielecki.szkolanawigatorow.pl/arabska-szwajcaria-i-szyicki-powrot-na-szlaki-handlowe

Katar jest bardziej obrotny w świecie niż Saudowie. Dzięki sojuszowi z Bractwem, kasie i mediom ma duży impakt na świat islamski. Nie możemy go jednak nazwać kalifatem, a to dlatego, że zachodnie mocarstwa włożyły bardzo dużo wysiłku i pieniędzy, żeby władzę w krajach arabskich zdesakralizować. Tak poprzez wspieranie świeckich ideologii jak również idących obok nich ruchów politycznych. Chodziło o przerwanie ciągłości sukcesyjnej idącej od samego Mahometa. Nawet jeżeli przez wieki kolejne dynastie miały wątłe podstawy do sukcesji po nim, to jednak był to mocny charyzmat. Teraz żaden reżim w tym katarski nie ma takiego charyzmatu. O doktrynach i charyzmatach dużo pisze coryllus. Wystarczy powiedzieć, że są one bardzo ważne. Brytyjczycy próbowali montować swój kalifat  po obaleniu Osmanów. Amerykanie nie mieli zamiaru tego robić. Działali celowo, po to, żeby zabezpieczyć swoje kluczowe interesy naftowe. Inna sprawa, że inne reżimy bliskowschodnie nie wesprą roszczeń bin Thanich do bycia kalifami. W zasadzie nikt ich nie popiera a mnóstwo krajów pozrywało z nimi stosunki dyplomatyczne.

zaloguj się by móc komentować

saturn-9 @smieciu 10 marca 2019 22:32
12 marca 2019 10:29

...ci Turcy byli baaaardzo elastyczni w tej kwestii :) )

elastycznie podchodze do tego rodzaju stwierdzeń. Turcy, czyli populacja zamieszkująca państwo świeckie jeszcze, to żaden tam wyznaniowo-etniczny monolit.

Być może owi " baaaardzo elastyczni " to Alawici albo ... albo ...?

Ponieważ w notce o bractwie muzułmańskim to wrzucę namiar na cynk jakim się pozdrawiają wtajemniczeni w spisek przeciwko laickiemu postępowi.

R4BIA ? Co to takiego... en.wiki

Szczególnie prezydent Erdogan daje mediom głównego ścieku dużo pola do interpretacji swoich gestów pod prąd dziejów.

Salut wersja Erdogana aka "Erdolf", jak w sieci niemieckojęzyczni powiadają.

Na załączonym linku w trakcie jesiennej wizyty w Berlinie charakterystyczne pozdrowienie z limuzyny pancernej (wrzesień 2018).

zaloguj się by móc komentować

mc @saturn-9 12 marca 2019 10:29
12 marca 2019 15:31

Pisałem o tym wcześniej, że Turcja wspiera Katar

Erdogan sympatyzuje z Bractwem. 

A tutaj taka historia z zeszłego roku.

https://businessinsider.com.pl/finanse/kryzys-w-turcji-umowa-z-katarem/7l3cg85

Sojusz na linii Bractwo, Turcja i Katar to jest rzeczywiście mocny skład. Turcy dali Katarowi uzbrojenie, Ci zaś stabilizują ich walutę. Bractwo jest siecią kontaktów. Ma bardzo duże wejście choćby w Niemczech, gdzie mamy nieprzebrane ilości Turków.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować